Cholendruum.... Skasowało się...
Było o tym jak zrobiłem makkkarrrooniii:
Mąka pszenna (2-3 szklanki), 5 jajek (ma być smaczny...) i gnieciemy.... gnieciemy... i gnieciemy. Później wałeczkiem cieniusio (im cieniej tym lepiej) ciasto przysposobić i scyzorykiem w paseczki szast, szast!
W międzyczasie (lewą ręką) warzywka, pomidorki (poszedłem na łatwiznę, użyłem przecier), tajemne składniki, poddusić i do miksera.... Aha! Wpierw trzeba ostudzić inaczej - piękny sufit
A później makkkarrronii na tależżyyyk, na to ser (wolę ostry), a na wierzch sosik podgrzany w łaźnie wodnej (nie przypali się i będzie miał muślinową konsystencję). Serek przytulony ciepełkiem rozpuści się, a przy okazji (też ważne) stanowi niespodziankę - z wierzchu go nie widać, dopiero kiedy wargi dotkną... żabki wgryzą.... ślinka pocieknie... uśmiech od ucha do ucha.... ślepka zamrugają... mruuu, mruuu...
Tak to smakowało